Sławomir Napłoszek ma pięćdziesiąt dwa lata i reprezentuje Polskę na igrzyskach olimpijskich. Ostatni raz na igrzyskach był 29 lat temu. Teraz powrócił i wzbudza sensację.
Choć naszemu łucznikowi nie powiodło się w mikście, to może mieć jeszcze szanse w konkursie indywidualnym. Z resztą sam fakt, że 52-letniemu Napłoszkowi udało się zakwalifikować do konkursu jest godny podziwu.
Dla niego igrzyska w Tokio są niezwykłą sprawą. Ostatni raz był na igrzyskach jeszcze w ubiegłym wieku.
Mężczyzna może porównać to, jak bardzo zmieniło się to sportowe wydarzenie i co go zaskoczyło.
– “I na wstępie nie będę mówił o wiosce, ale o torze łuczniczym. Byłem zaskoczony tym, że za naszymi stanowiskami stali fotoreporterzy, którzy robili zdjęcia seriami. Jestem zawodnikiem wytrenowanym i potrafię się skoncentrować, to jednak dźwięk migawek, które strzelały seriami, przeszkadzał. To było coś, czego wcześniej nie doświadczyłem. Chyba mój powrót na igrzyska po 29 latach tak mocno zainteresował dziennikarzy. Zresztą przed igrzyskami byłem wiele razy wyrywany do rozmów. Niechętnie odmawiam i do tej pory zdarzyło mi się to chyba tylko raz, ale nie ukrywam, że jest to trudne” – przyznaje.
– “Co do wioski, to – moim zdaniem – jest ona trochę smutna. Chyba przez to, że ludzie nie bardzo mogą wychodzić przez pandemię i nie bardzo chcą się przez to integrować tak, jak miało to miejsce w Barcelonie. Tam były wówczas miejsca, w których było naprawdę śmiesznie i zabawnie. Z przyjemnością wychodziło się wieczorem z pokoju. Teraz ludzie mają komórki i dzięki możliwości połączeń wideo z rodzinami spędzają ostatnie chwile przed startem. W 1992 r. mieliśmy jeszcze zebrania całej reprezentacji. Na szczęście teraz tego nie ma” – powiedział.
W polskiej reprezentacji w historii igrzysk starszy był tylko strzelec Józef Kiszurno, który gdy występował na igrzyskach w Helsinkach w 1952 roku miał 57 lat.
Życie sportowca
– „Myślałem o występie w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Tam jednak znowu się nie udało. Byłem bardzo rozczarowany, bo mocno o nie walczyłem. Jak dzisiaj pamiętam zawody, na których przegrałem olimpijską szansę. Odbywały się w one w tureckiej Antalyi. Prowadziłem tam z zawodnikiem z Singapuru 5:1. Wydawało mi się, że mam pewny awans, ale przegrałem z wiatrem. Ten był silniejszy ode mnie i zdmuchnął moje marzenia olimpijskie. Strasznie to przeżyłem. Sportowiec żyje czteroletnim cyklem – od igrzysk do igrzysk. W ostatnich dwóch latach to już jest maksymalna koncentracja na celu. Cierpi na tym rodzina, a doba robi się za krótka. Zwłaszcza kiedy trzeba normalnie pracować, jak w moim przypadku” – podsumował łucznik.
Źródło: sport.onet.pl