Damian Szymański jest koordynatorem wolontariatu Fundacji “Dom w Łodzi”. To dom dziecka, w którym mieszkają tylko dzieci z poważnymi niepełnosprawnościami. Damian przeszedł 500 kilometrów w milczeniu, by zebrać dla nich środki na komunikację alternatywną.
Ten dom dziecka jest naprawdę wyjątkowy. Mieszkają w nim tylko dzieci ciężko chore. Dostają one specjalistyczną pomoc.
– “Nasz dom jest wyjątkowy dlatego, że dzieci mają tu stałe wsparcie specjalistów i rehabilitantów z różnych dziedzin, m.in. fizjoterapeutę i logopedę, psychologa, pedagogów. Mamy też koordynatora medycznego i zespół pielęgniarski. Nasi specjaliści i pedagodzy-wychowawcy są z naszymi dziećmi na dobre i na złe, w szczęśliwych momentach, ale i w tych trudnych. Jesteśmy placówką nie tylko opiekuńczo-wychowawczą, ale też specjalistyczno-terapeutyczną” – opowiada Damian.
Mężczyzna wyruszył na bardzo długą wędrówkę, by zebrać środki na komunikację alternatywną dla dwójki dzieci – Bartka i Juliany.
– “Komunikacja alternatywna to sposób porozumiewania się z wykorzystaniem piktogramów, obrazków przedstawiających znajome dzieciom pomieszczenia, osoby, produkty, przedmioty. To także gesty i mowa ciała. System, który wprowadzamy, wykorzystuje wszystkie możliwości naszych dzieci. To bardzo ważne, bo dzięki temu dziecko może zakomunikować swoje potrzeby”– wyjaśnia.
Damian przeszedł aż 500 kilometrów w milczeniu.
– “Idąc, miałem przyczepione dwa piktogramy, z przodu i z tyłu. Jeden z informacją, że idę 500 kilometrów w milczeniu, a drugi z kodem QR. Jeśli ktoś chciał dowiedzieć się, dlaczego wędruję w ten sposób, mógł zeskanować kod i był przekierowywany na stronę ze zbiórką i opisem akcji. Byłem zaskoczony ludzką przychylnością” – wspomina. – “Chodzenie w milczeniu było dla mnie bardzo terapeutyczne i uspokajające. Nie miałem problemu z tym, że nie mówiłem. Miałem dużo przemyśleń na różne tematy, prywatne, życiowe, zawodowe. Nie widzę żadnych minusów tego doświadczenia i bardzo dobrze wspominam ten czas.”
To już nie pierwsza zbiórka Damiana. Praca w domu dziecka jest dla niego ogromnym wyzwaniem, ale także misją. Kocha te dzieci i chce zrobić wszystko, by pomóc im zrealizować marzenia.
– “Oczywiście naszym największym marzeniem jest znalezienie dla dzieci rodziny… Ale dopóki mieszkają z nami, to je kochamy, mobilizujemy, budujemy poczucie bezpieczeństwa i siły… Po prostu jesteśmy.” – podkreśla.
Źródło: pl.aleteia.org