Iga Świątek dokonała czegoś niezwykłego — w wielkim finale Wimbledonu pokonała Amandę Anisimovą bez straty gema, wygrywając 6:0, 6:0. To pierwszy tytuł Polki na londyńskiej trawie i jednocześnie jej szóste zwycięstwo w turniejach wielkoszlemowych. Tak jednostronnego finału w tym najbardziej prestiżowym turnieju tenisowym świata nie widziano od 1911 roku.
Spotkanie trwało zaledwie 57 minut i przeszło do historii nie tylko jako debiutancki triumf Świątek w Wimbledonie, ale także jako pierwszy od 114 lat przypadek, w którym finalistka nie zdołała zdobyć ani jednego gema. Ostatni raz podobny rezultat zanotowano, gdy Dorothea Lambert Chambers pokonała w takim stosunku Dorę Boothby.
Od pierwszych minut meczu było jasne, że Anisimova ma trudności. Już w pierwszym gemie Polka przełamała rywalkę, która zmagała się z niską skutecznością serwisu. W pierwszym secie jej pierwszy podanie trafiało w pole tylko w 33% przypadków. Świątek, choć nie grała widowiskowo, kontrolowała przebieg gry i zmuszała Amerykankę do popełniania błędów. Pierwsza partia trwała zaledwie 25 minut, a Anisimova zanotowała aż 14 niewymuszonych błędów i trzy podwójne przy serwisie.
Publiczność starała się wspierać amerykańską zawodniczkę, nagradzając ją brawami za każdy zdobyty punkt. Na początku drugiego seta można było odnieść wrażenie, że Anisimova odzyskuje pewność siebie. Jednak Świątek szybko rozwiała te nadzieje, ponownie przełamując przeciwniczkę. Amerykanka, sfrustrowana i bezradna, nie była w stanie odnaleźć rytmu. Choć próbowała zaskakiwać Świątek, Polka odpowiadała błyskotliwymi zagraniami, jak choćby przy piłce meczowej, kiedy idealnie trafiła w linię.
Dla Świątek był to pierwszy występ w finale Wielkiego Szlema od ubiegłorocznego zwycięstwa na kortach Rolanda Garrosa. W tegorocznym Australian Open i French Open dotarła do półfinałów, a w Melbourne zabrakło jej jednego punktu do finału. Co imponujące, Świątek w finałach wielkoszlemowych pozostaje niepokonana — triumfowała dotąd czterokrotnie w Paryżu (2020, 2022–2024) oraz raz w US Open (2022).
Jeszcze nie wiem, ile to dla mnie znaczy, bo to jest surrealistyczne. Nigdy nawet o tym nie marzyłam. To marzenie było zbyt odległe. Czuję się jak doświadczona zawodniczka, bo wcześniej wygrywałam turnieje wielkoszlemowe, ale tego się nie spodziewałam. Z trenerem mieliśmy wzloty i upadki, ale pokazaliśmy, że to jednak działa – stwierdziła Polka po zwycięstwie.
Awansując do finału w Londynie, została jedyną aktywną zawodniczką, która dotarła do finałów turniejów wielkoszlemowych na każdej nawierzchni – ziemnej, twardej i trawiastej.
Źródło: rmf24.pl