Młody kleryk z Krakowa przyjął 108 uchodźców z Ukrainy. Dominikanin z pomocą zakonników i przyjaciół przygotował miejsca dla Ukraińców w klasztorze.
– „Mam w przyszłym tygodniu egzaminy i rekolekcje do przygotowania” – wyjaśnia dominikański diakon z Krakowa, brat Andrzej Mońka – „Oczywiście to nie jest najważniejsze. To dla nas oczywiste, że musimy pomóc” .
To właśnie br. Andrzej koordynuje zakwaterowanie uchodźców w klasztorze. W pewnym momencie mieszkało w nim aż 108 Ukraińców. Obecnie goszczą 50 osób.
– „Poprosiłem swojego przełożonego, żebyśmy coś zrobili” – zaznacza – „Chciałem pomóc w zorganizowaniu miejsc dla uchodźców”
Kleryk czuł, że trzeba pomóc. Zwłaszcza, że Klasztor Dominikanów w Krakowie jest naprawdę dużym kompleksem. Dlatego br. Andrzej zainicjował całą akcję przyjmowania uchodźców. Z pomocą innych zakonników i przyjaciół w ekspresowym tempie przygotował pokoje.
– „Zaprosiliśmy do pomocy wiele osób” – mówi br. Mońka. „Musieliśmy szybko przygotować mieszkania. Było dużo sprzątania i przenoszenia mebli” – wyjaśnia. W pomoc zaangażowali się studenci i wierzący ludzie, którzy co niedzielę przychodzą na mszę. Razem myli okna, szorowali podłogi, ścielili łóżka.
Wzruszenie, żal i miłosierdzie
Dominikanin podkreśla, że przeżył wiele emocji, rozmawiając z przybyłymi uchodźcami. Wiele razy nie mógł powstrzymać łez.
– „Jesteśmy głęboko poruszeni historiami naszych gości” – mówi kleryk. „Np. przyjechał do nas jeden chłopak ze złamaną nogą. Musiał uciekać”. Kiedy przybył, wymagał natychmiastowej pomocy medycznej“.
– „Gościliśmy też rodzinę muzułmańską. Modlili się nawet w klasztorze, używając dywanu, jak to mają w zwyczaju. Dla nas było to egzotyczne przeżycie” – opowiada dominikanin.
– „W tej chwili jest u nas niemowlę” – mówi. – „Dzisiaj to dziecko ma osiemnaście dni. Możesz sobie wyobrazić, co czuje ta matka. Brak snu, chodzenie z miejsca na miejsce, niemożność zostania w domu i robienie tego wszystkiego bez męża. Na szczęście jeden z gości przebywających obecnie u dominikanów jest lekarzem. Także inne rodziny ukraińskie wspierają tę matkę”.
Dla braci dominikanów wojna była szokiem.
– „Nawet nasi bracia z Ukrainy i Rosji się tego nie spodziewali” – przyznaje – „wojna w dzisiejszych czasach jest czymś innym niż kiedyś. To nie jest tak, jak w czasie II wojny światowej. Teraz widzisz ludzi, ich twarze, budynki… Możesz śledzić wszystko, co się dzieje. To przerażające”.
Źródło: aleteia.org