Polska policjantka, Aleksandra Zydyk, zorganizowała powrót dzieci z Senegalu do kraju. Groziła im deportacja, więc kobieta zapożyczyła się na 30 tysięcy złotych, by im pomóc.
Dzieci z Senegalu przyjechały do Polski w ramach akcji “Senegal Welcome to Piekary”. Od 29 lipca przez kilkanaście dni grały w piłkę z Polakami i poznawały naszą kulturę.
– “Dzieci przyleciały do Polski 29 lipca, a dzień później zorganizowaliśmy pierwszą edycję międzynarodowego turnieju piłkarskiego. Dzieci codziennie miały zapewnione treningi, sparingi z miejscowymi drużynami, a poza tym zwiedzały okolicę, poznawały polską kulturę. Pokazywaliśmy im najfajniejsze miejsca, chcieliśmy też, by dobrze się bawiły. Byliśmy w aquaparku, zwiedzaliśmy Kraków, pokazywaliśmy im kopalnię. Codziennie mieli coś do roboty. Atrakcji było naprawdę wiele” – opowiada Aleksandra Zydyk w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego.
Aleksandra Zydyk wraz ze swoim kolegą z Senegalu, Paco, od wielu lat próbowali sprowadzić dzieci z Senegalu do Polski. Dopiero teraz udało im się tego dokonać. Niestety problemy zaczęły się przy wyjeździe młodych piłkarzy.
Bezpieczny powrót
Akcja zakończyła się 10 sierpnia. Dzieci wyleciały z Krakowa. Żeby dotrzeć do Dakaru, grupa musiała się przesiąść w Wenecji, a potem w Madrycie. We Włoszech obsługa nie chciała ich wpuścić na pokład samolotu. Wymagali od nich testu PCR na COVID-19.
Wtedy Aleksandra razem z Paco kontaktowali się z liniami lotniczymi. Chcieli przekonać ich, by pozwolili zrobić dzieciom testy już w Madrycie. Nie udało się.
– “Dzieci zrobiły testy, ale nie było już odpowiedniego lotu. Szukaliśmy połączenia, ale takiego nie było. Trzeba było wykupić zupełnie nowy lot. Musieliśmy podzielić ich na dwie grupy — część wracała do Dakaru przez Madryt, druga część przez Lizbonę. Musieliśmy działać bardzo szybko. Wszyscy mieli wystawioną wizę na bardzo krótko. W zasadzie od momentu przylotu, do dnia wylotu. Był tylko jeden dzień zapasu” – mówi. – “Mieliśmy dwie możliwości — zostawić ich na lotnisku i liczyć, że zorganizują to sami. Ale jak to mogło się udać? Przecież to my organizowaliśmy całą ich podróż. Gdybyśmy ich zostawili, najprawdopodobniej zostaliby deportowani.”
Wtedy Aleksandra pożyczyła pieniądze, by pomóc dzieciom wrócić do kraju. Gdy bliscy policjantki dowiedzieli się o jej pięknym geście, zorganizowali zbiórkę.
– “Co chwila otrzymuję telefony i wiadomości. Ludzie mówią mi, że wpłacili pieniądze. Nie liczy się to, ile ktoś wpłaci, każdego stać na coś innego. Liczy się chęć pomocy. Jestem mile zaskoczona tą dobrocią” – przyznaje Aleksandra Zydyk.
Źródło: przegladsportowy.onet.pl