Wolontariuszki z fundacji „Oko w oko z rakiem” na Oddziale Dziennym Onkologii Klinicznej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Katowicach tworzą wyjątkową przestrzeń dla pacjentów onkologicznych. Wspólnie z chorymi szydełkują i kolorują. Rozmawiają z nimi, doradzają i wspierają. Chcą, by pacjenci choć na chwilę mogli zająć myśli czymś, co relaksuje i daje radość.
Choroba nowotworowa stanowi poważne wyzwanie zarówno dla pacjentów, jak i ich rodzin. Obawy o życie, możliwość nawrotu choroby oraz trudności związane z leczeniem są źródłem ogromnego stresu. To wpływa na codzienne życie, utrudniając skupienie się na czymś innym, zwłaszcza podczas długich pobytów w szpitalu. Wolontariuszki z fundacji „Oko w oko z rakiem” oferują pacjentom Oddziału Dziennego Onkologii Klinicznej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Katowicach wsparcie. Robią to poprzez twórcze zajęcia, które pomagają oderwać się od myśli o chorobie.
– Po prostu przychodzę i zachęcam panie do szydełkowania i do tego, aby oderwały troszeczkę myśli. Są panie, które miały już miały z tym do czynienia i chętnie się przyłączają. Są panie, które zawsze chciały spróbować ale nie było okazji, więc wtedy mogę pokazać, wytłumaczyć lub podpowiedzieć wzór – mówi Aleksandra Bober, wolontariuszka fundacji “Oko w oko z rakiem”. – Niestety ale pacjenci spędzają tu czasem długie godziny, zanim się zakwalifikują do lekarza czy zostaną przebadani. Mam z tym doświadczenie, ponieważ również z mężem jeżdżę na oddział onkologiczny, więc rezerwujemy na to sporo czasu. Zawsze mam robótkę ze sobą.
Fundacja “Oko w oko z rakiem” co tydzień prowadzi warsztaty szydełkowania w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym.
– Obserwując pacjentów widzę, że sprawiamy, że się uśmiechają. To dla naszej fundacji bardzo ważne. Sama przeszłam leczenie onkologiczne. Wielu naszych wolontariuszy też je przeszło, więc wiemy co to znaczy, jak czeka się w kolejkach na lekarza – zaznacza Justyna Dec, prezes Fundacji Oko w Oko z Rakiem.
– To pomaga psychicznie i człowiek nie myśli o niczym – podkreśla pani Zofia, jedna z pacjentek.
Źródło: dziennikzachodni.pl