Kryzys spowodowany pandemią koronawirusa i obostrzeniami, które wprowadził rząd dotknął w szczególności lokalnych przedsiębiorców. Jednym z biznesów szczególnie potrzebujących pomocy jest kultowa warszawska cukiernia „Rurki z Wiatraka”. Właściciele lokalu poprosili swoich klientów o wsparcie.
Cukiernia „Rurki z Wiatraka” znajduje się na warszawkim Grochowie. Została założona w 1958 i udało jej się przetrwać najtrudniejsze historyczne zawirowania. Jednak teraz z powodu pandemii, właściciele boją się, że nie uda im się utrzymać rodzinnego biznesu. Dlatego w poście na Facebooku zaapelowali o pomoc.
„Przetrwaliśmy okropne czasy PRLu, byliście z nami, kiedy zmieniał się ustrój, zaznaczaliście, że jesteśmy dla Was ważni.
Kilka lat temu, kiedy zawisło nad nami widmo wyburzenia pawilonów, walczyliście o nas jak lwy i udało się wszystko odroczyć.
Dziś też prosimy o pomoc.
Wszyscy przedsiębiorcy liczą straty i nie zanosi się na to, by było lepiej. Nasze rodzinne, tradycyjne przedsiębiorstwo ledwo dyszy. Zakaz spożywania posiłków na ulicy wbił nam nóż prosto w serce i mimo prób wyjścia z sytuacji obronną ręką, dodawano kolejne obostrzenia. Niestety grozi nam bankructwo. Jakoś dawaliśmy radę do tej pory, ale teraz nie mamy praktycznie wyjścia, dlatego postanowiliśmy zwrócić się do Was z apelem i prośbą, by wspierać lokalne przedsiębiorstwa.” – możemy przeczytać w poście.
Cukiernia została oblegana
Nie trzeba było długo czekać na odzew. Kilka tysięcy użytkowników udostępniło post, a w przeciągu następnych dni przed cukiernią ustawiły się długie. kolejki.
„Kolejka sięgała co najmniej 50 metrów. To niebywały rekord. Myślę, że od 61 lat takiej sytuacji nie było” – wspomina Piotr Przewłocki, właściciel lokalu.
Motywacja klientów jest niezwykła. Dzielnie stoją w kolejkach i kupują kilkanaście rurek z bitą śmietaną.
„W kolejce stałem dokładnie godzinę i 20 minut” – mówi jeden z klientów.
Właściciele liczą na to, że dzięki okazanemu wsparciu uda im się przetrwać ten trudny czas.
„Nasze problemy zaczęły się wiosną, gdy ogłoszono pierwszy lockdown, zdarzały się dni, że mieliśmy 100 złotych utargu” – opowiada Piotr Przewłocki.
Wtedy cukiernia nie zbankrutowała dzięki zeszłorocznym oszczędnościom. Właściciel nie zwolnił żadnego pracownika i nie obniżył im pensji. W wakacje otrzymał rządowe wsparcie, które na jakiś czas poprawiło sytuację firmy.
Niestety ostatnio sytuacja znów się pogorszyła. Całe szczęście cukiernia może liczyć na wsparcie swoich klientów, co pokazał ich niezwykły odzew na apel lokalu. Właściciele są wdzięczni i proszą, by pamiętać o lokalnych przedsiębiorstwach, bo teraz nawet najmniejsza pomoc może mieć wpływ na przyszłość tych biznesów i pracujących tam ludzi.
źródło: polsat.news