Jacek Abramowski jest znanym restauratorem z Lublina. Jego biznes miał ogromny kryzys podczas pandemii. Mężczyzna wystawił na sprzedaż nawet swój dom. Jednak nigdy nie przestał walczyć. Teraz otworzył drugą restaurację i odniósł ogromny sukces.
Jacek Abramowski pochodzi z województwa lubelskiego. Skończył filologię polską i przez jakiś czas pracował w gazecie. Jednak po kilku latach pracy zdecydował się pójść w gastronomię. Udało mu się otworzyć pub. Był on wtedy bardzo popularny. Zapytany czego się nauczył z tego okresu odpowiada:
“Po pierwsze: bycia tolerancyjnym, ponieważ ludzie są różni i trzeba ich akceptować, takimi jakimi są, nie próbować ich zmieniać. Po drugie: szacunku dla ludzi, tego, że każdy gość, który przyjdzie do mnie pierwszy raz, to za drugim razem jest już moim stałym gościem. Tego szacunku dla gości nauczyłem się także, kiedy wyjeżdżałem za granicę i podpatrywałem tamtejszych restauratorów. Kiedy drugi raz wszedłem do restauracji, byłem witany z uśmiechem i z wyciągniętą ręką. I takie wartości starałem się zaszczepić w Lublinie. Po trzecie: nauczyłem się też tego, że obsługa powinna jednak znać języki obce, bo Lublin staje się coraz bardziej popularnym miejscem do zwiedzania” – mówi.
Happy end
Potem otworzył restaurację Sielsko Anielsko. Dobrze mu się powodziło, dopóki nie przyszła pandemia. Wtedy pan Jacek musiał wystawić swój dom na sprzedaż.
“Mamy pracowników, mamy biznes, który przez tyle lat budowaliśmy, wiedzieliśmy też, że dom to jest rzecz nabyta i że jeżeli wszystko wróci do normy, to być może znów będzie nas stać, żeby podjąć temat budowy. Sprzedaliśmy, przeprowadziliśmy się do centrum miasta, Sielsko Anielsko działa, sale są pełne, ogródek pełny. Było warto” – podkreśla.
Kryzys udało się jednak zażegnać. Teraz jest bardzo doświadczonym restauratorem.
“W dzisiejszych czasach prowadzenie restauracji jest wciąż ostrą wspinaczką w górę, żeby utrzymać się na powierzchni. Dopóki mamy siłę walczyć, to idziemy do przodu. W tym biznesie stagnacja oznacza porażkę. Trzymam się zasady uczciwości, bo wierzę, że dobro wraca. Jak się ktoś do mnie zwraca o pomoc, nie potrafię odmówić” – zaznacza.
Co więcej, otworzył drugą restaurację, która cieszy się dużą popularnością. To ogromny sukces, który przyniósł mu wiele radości.
“Zawsze jak otwieram nową restaurację, zawsze sobie obiecuję, że to jest już ostatnia restauracja, która otwieram w życiu. Choć każda następna napędza nas energetycznie, a my kochamy być z ludźmi. Jeśli Składanka rozwinie się w kierunku, który zakładamy, to być może na jej bazie powstanie sieć franczyzowa” – mówi Abramowski.
Źródło: dziennikwschodni.pl