W Muzeum Powstania Warszawskiego doszło do niecodziennej sytuacji. Pewnego dnia przyszedł tam mężczyzna w podeszłym wieku. Zostawił on kopertę, w której znajdowało się około czterysta oryginalnych legitymacji powstańców warszawskich. Taka kolekcja ma wartość około miliona złotych.
Pracownicy warszawskiego muzeum jeszcze przez długi czas będą wspominać to zdarzenie. Starszy mężczyzna z żółtą kopertą w ręku pojawił się zupełnie niespodziewanie i szybko zniknął. Zostawił kopertę wraz z jej bezcenną zawartością i wyszedł jak gdyby nigdy nic. Kiedy członkowie personelu zorientowali się co przyniósł tajemniczy mężczyzna, wybiegli z budynku, próbując go odnaleźć – niestety bezskutecznie.
Legitymacje można już zobaczyć na muzealnej wystawie. Co ciekawe, nigdzie w Polsce ani na świecie nie ma drugiej tak dużej kolekcji tych dokumentów. Historycy pracujący w muzeum doszli do wniosku, że legitymacje musiały zostać odebrane powstańcom w Lamsdorf – obozie jenieckim, który znajdował się na Śląsku. W 1944 roku przewieziono tam około 6 tysięcy żołnierzy walczących w Powstaniu, a wśród nich znaleźli się m.in rotmistrz Witold Pilecki, pułkownik Jan Rzepecki czy Leon Schiller. Zaledwie rok później do obozu wkroczyła Armia Czerwona. Nie wiadomo co się działo w tym czasie z legitymacjami. Możliwe, że posłużyły komunistom do prześladowania żołnierzy Armii Krajowej.
Nikt również nie wie kim jest mężczyzna, który przyniósł kolekcję. Pracownicy MPW starają się nie pokładać nadziei w to, że wróci i opowie historię o tym dlaczego posiadał tak ważne dokumenty i dlaczego zdecydował się ofiarować je muzeum, zamiast sprzedać je na aukcji. Bowiem kolekcja jest warta fortunę.
– Taka kolekcja mogłaby być warta na aukcjach nawet milion złotych – mówi dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, Jan Ołdakowski – dla nas ma przede wszystkim gigantyczną wartość historyczną.
– Dokumenty zawierają podstawowe dane: stopień, pseudonim i imię, nazwisko, czasem odcisk kciuka, adnotacje przydziału, niekiedy zapis o posiadanej broni czy adnotację, że właściciel dokumentu miał prawo dokonywać aresztowań – przyznaje Katarzyna Utracka, pracownica muzeum.
Co istotne, udało się przekazać legitymację jedynemu żyjącemu właścicielowi odkrytych dokumentów.
– Skontaktowaliśmy się z nim. Był niezwykle wzruszony, gdy usłyszał, że odnalazła się jego legitymacja z czasów powstania. Jego żona również była w powstaniu. Ona swoją legitymację zachowała. On natomiast opowiedział, że pamięta, że zabrano mu ją w obozie Lamsdorf podczas rewizji. Później już nie wie co się z nią działo – opowiada Jan Ołdakowski.
Zatem zachęcamy, aby odwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego i na własne oczy zobaczyć dowód na to, jak wielu dzielnych ludzi, prawdziwych bohaterów walczyło o naszą ojczyznę, wolność i honor.
Źródło: Super expres