Grzegorz Perzyński z Fundacji Transplantacja LIVERstrong był blisko śmierci. W krytycznym momencie wydarzył się cud, znalazła się dla niego wątroba i lekarze dokonali przeszczepu. Teraz pan Grzegorz bierze udział w Ironmanach. Pokazuje, że determinacja i chęć życia pozwolą pokonać prawie każdą przeszkodę.
Mężczyzna w wieku 28 lat dowiedział się, że cierpi na zaawansowaną marskość wątroby. Dotychczas był osobą aktywną, na codzień uprawiającą sport, czerpiącą z życia garściami. Choroba przykuła go do łóżka. Jego stan z każdym dniem się pogarszał.
– “Mój stan pogarszał się z dnia na dzień. Miałem zawroty głowy i nieustającą chęć spania. Byłem tak słaby, że trudność sprawiało mi pokonanie nawet kilku metrów. W końcu usłyszałem od lekarzy, że nie są w stanie mi pomóc. Powiedzieli, że moja wątroba jest całkowicie niewydolna i jedynym ratunkiem jest natychmiastowy przeszczep wątroby. Zgłoszono mnie do pilnej transplantacji” – opowiada dla serwisu medonet.pl
Niestety transplantolodzy nie mogli znaleźć dla Grzegorza wątroby. Mężczyzna był w tragicznym stanie. Lekarze oświadczyli jego mamie, że jeśli w najbliższym czasie nie znajdą dla niego wątroby, to umrze.
Cud
Wtedy wydarzył się cud.
– “Wątroba znalazła się dosłownie w ostatnim możliwym momencie. Gdyby stało się to kilka godzin później, nie byłoby już szans. To pierwszy cud. Drugi to ten, że przeszczep się udał. Mój organizm był wycieńczony i zdewastowany, lekarze mówili wprost, że właściwie byłem już po “tamtej stronie”, a mimo to organizm podjął walkę, by skorzystać z ostatniej szansy, by ostatecznie wygrać! To, co się stało było “cudownym zmartwychwstaniem”. To po prostu kategoria cudu medycznego. Powoli zaczynałem odbijać się od dna.” – mówi Grzegorz o przeszczepie.
Po przeszczepie przyszedł czas na kolejne problemy. Choroba naprawdę wyniszczyła jego organizm. Mężczyzna zastanawiał się czy uda mu się jeszcze wrócić do normalnego życia, czy będzie w ogóle stanie chodzić, pracować.
Przyznaje, że nie udałoby mu się wstać z łóżka, gdyby nie to, że myślał pozytywnie i wierzył w siebie. Nie utracił nadziei. Jego determinacja i chęć życia, tworzenia nowych wspomnień sprawiła, że pokonał prawie wszystkie przeszkody.
Kilkanaście lat później wystartował w Ironmanie.
– “Kończenie pełnego dystansu Ironmana nie było celem samym w sobie. Dzięki temu mogłem (i mogę) promować wspaniałą ideę ratowania życia, jaką jest transplantacja” – wyjaśnia.
Źródło: medonet.pl