Jest zakonnikiem i już od szesnastu lat organizuje wyprawy rowerowe. Nigdy nie planuje noclegów, nie zapewnia także pojazdu technicznego i bagażowego. Jednak te podróże są niezwykłe i odmieniają życie wielu ludzi.
Nic tak nie zbliża ludzi do siebie jak wspólny trud, wysiłek.
– “Na wyprawie przez cały czas jesteśmy ze sobą i przeżywamy wszystko bardzo intensywne. Często towarzyszą nam trudne warunki pogodowe i ekstremalne zmęczenie. W takich chwilach wszystko widać jak na dłoni, od razu okazuje się, kto kim jest – jedni są gotowi pomagać reszcie, u innych pojawia się egoizm. Do tego dochodzą kwestie relacji – sympatie i antypatie. W takiej grupie nie da się od nich uciec – do swojego pokoju lub przed monitor komputera. Nie pozostaje nic innego jak przeżywać to wszystko razem z innymi uczestnikami” – mówi Tomasz Maniura, zakonnik, który organizuje wyprawy rowerowe.
Uczestnicy w tym roku pojechali na Nordkapp w północnej Norwegii. Mimo trudnych warunków pogodowych i problemów na trasie, nie poddali się. Co więcej, Tomasz Maniura nigdy nie planuje noclegów. Za każdym razem zaskakuje go życzliwość ludzi, którzy przyjmują jego grupę pod dach. I wszyscy przekonują się, że niewiele potrzeba do szczęścia.
– “Decydując się na wyjazd, na którym nie ma łóżka, szafy i prysznica, a całym naszym dobytkiem jest to, co zmieścimy na rowerze, stajemy się bliżsi ziemi i życiu.”
Dlatego cztery tysiące kilometrów przejechane na rowerze mogą zmienić czyjeś życie.
– “Będąc w drodze, nabiera się dystansu do posiadania. W codzienności, walcząc o godziwe warunki życia, często tracimy to życie. W czasie wyprawy odkrywamy, że wcale nie trzeba mieć dużo, aby być szczęśliwym” – opowiada zakonnik. – “Wyprawy dają też ludziom relacje, których bardzo potrzebują. Po szesnastu latach organizowania wypraw rowerowych, mogę powiedzieć, że ich uczestnicy są szczególnie wdzięczni za zwykłą obecność. Okazuje się, że w domu rodzinnym – z mamą, tatą, rodzeństwem – nigdy nie rozmawiali tyle, co na wyprawie.”
Źródło: deon.pl