Jest ochroniarzem w centrum handlowym. Uratował życie 30 osobom

Stanisław Dobruchowski jest pracownikiem ochrony z zespołu ratowników przedmedycznych Manufaktury – najbardziej popularnego centrum handlowego w Łodzi. Pracuje tam od 14 lat i w tym czasie uratował 30 osobom życie.

Pan Stanisław to z pewnością niezwykły ochroniarz. Mężczyzna przyznaje, że nigdy nie lubił używać przemocy, nie interesowały go walki czy używanie siły. Jego pasją jest pomaganie innym. Zanim stał się ochroniarzem, był strażakiem. Gdy przeszedł na emeryturę, przyjęto go do zespołu przedmedycznego Manufaktury. Od tego momentu minęło aż 14 lat.

W tym czasie Dobruchowski przeprowadził resuscytację krążeniowo-oddechową trzydzieści razy. Gdyby nie on, te trzydzieści osób by prawdopodobnie nie przeżyło. 

Jest taki szczególny moment w mojej pracy, gdy po zabiegu przywracającym życie usłyszę ten pierwszy, już nie wspomagany, chociaż jeszcze ciężki oddech ratowanego człowieka. Wówczas jestem autentycznie szczęśliwy – przyznaje.

W swojej karierze nie udało mu się uratować dwóch osób – starszej kobiety i młodego mężczyzny. Pan Stanisław bardzo to przeżył.

– Moim zadaniem jest walka o życie nawet gdy wydaje mi się, ze już nie ma nadziei. Nie przerywam aż do chwili przyjazdu pogotowia ratunkowego – mówi.

Manufaktura jest ogromnym centrum handlowo-usługowo-rozrywkowym. W weekend to miejsce odwiedza ponad 20 tysięcy osób. W ciągu roku ma około 20 milionów unikalnych wizyt – to więcej niż Luwr. Dlatego w centrum pracują przedratownicy medyczni, tacy jak pan Stanisław, którzy są pierwsi na miejscu zdarzenia i udzielają pomocy, zanim przyjedzie ambulans.

Różne przypadki

Na szczęście wśród naszych klientów są także lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni i oni nam pomagają widząc sytuację wymagająca interwencji. Niedawno miałem przypadek dziecka w wózku, które zrobiło się purpurowe na buzi, miało kłopoty z oddychaniem. Podszedł do nas lekarz i błyskawicznie zdiagnozował, ze maluch jest przegrzany, bo mama go za ciepło ubrała. Wystarczyło zdjąć z niego część odzieży i wywieźć na zewnątrz pasażu – opowiada.

Pan Stanisław w zasadzie tylko raz otrzymał podziękowania za udzieloną pomoc.

To była wyjątkowa sytuacja. Sprzątaczka robiąca porządek w toalecie zauważyła pod drzwiami ubikacji nogi mężczyzny. W takiej sytuacji, zgodnie z ustalonymi zasadami, zapukała do drzwi. Klient nie zareagował. Ponownie zapukała, a ponieważ po drugiej stronie panowała cisza, zawiadomiła centrum ochrony. Gdy pojawiłem się na miejscu, mężczyzna już nie oddychał, miał zatrzymaną pracę serca. Musiałem użyć defibrylatora, by serce zaczęło pracować. Pogotowie pojawiło się błyskawicznie, mężczyzna trafił do szpitala. Wieczorem, w Manufakturze pojawiła się jego żona i syn, by mi podziękować. To jedyny taki przypadek, gdy osoby uratowane lub ich bliscy pomyśleli o okazaniu wdzięczności za pomoc – wspomina pan Stanisław z łzami w oczach.

Źródło: expressilustrowany.pl

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnie artykuły