Piętnastolatek ze Stanów Zjednoczonych, Neithan Morales, uratował swojego ośmioletniego brata, którego przygniotło drzewo. Gdyby nie szybka interwencja Neithana, rodzinny wypad na kemping mógłby się skończyć tragedią.
Denis Sanchez i jej mąż zabrali swoje dzieci na wycieczkę z okazji dnia ojca. Wyruszyli na kemping do stanu Indiana.
W pewnym momencie Denis poszła do łazienki. To właśnie wtedy drzewo przewaliło się na ich namiot, w którym znajdował się jej ośmioletni syn Robert.
– “To było straszne. Tak bardzo bolało mnie ramię… Myślałem, że nie wytrzymam” – opowiada Robert.
Kiedy starszy brat Roberta, Neithan uświadomił sobie, że ośmiolatek został przygnieciony przez drzewo, to od razu ruszył mu na pomoc.
– “Najpierw zobaczyłem drzewo. Potem ujrzałem pod nim Roberta. Pobiegłem w tamtą stronę jak najszybciej mogłem” – mówi Neithan.
Denis, matka chłopców, przyznaje, że nawet w łazience poczuła drżenie ziemi w chwili, gdy drzewo się przewaliło. Gdy wyszła zobaczyć co się stało, zobaczyła, że ludzie biegną w stronę namiotu jej rodziny.
– “Upadek tego drzewa był tak głośny, tak odczuwalny, że nadal nie mogę w to uwierzyć. Byłam dosyć daleko od miejsca, w którym się przewaliło, a przez chwilę czułam, jak ziemia zadrżała” – opowiada Denis – “wszyscy ludzie biegli w stronę naszego obozowiska. Na ziemi leżało ogromne drzewo”.
Neithan sprawdził czy bratu nic się nie stało i uspokajał go. Próbował wydostać go spod drzewa. Wezwał także odpowiednie służby.
Straż pożarna przetransportowała ośmiolatka do szpitala. Tam lekarze zbadali chłopca i stwierdzili, że ma złamaną rękę.
Teraz Robert wraca do zdrowia w domu. Cały czas podkreśla, że jest niezmiernie wdzięczny swojemu starszemu bratu za jego szybką interwencję.
– “Gdyby nie on, to byłbym całkowicie zdruzgotany i pozostawiony sam sobie” – mówi chłopiec.
Zaś mama Roberta ma nadzieję, że to zdarzenie będzie im przypominać o tym, że należy cenić każdy moment, łapać każdą chwilę, bo życie jest naprawdę kruche.
Źródło: explore.newsner.com