Iwona Trofimenko i Barbara Fatyga na codzień ciężko pracują. Mają jednak wspólną pasję, którą jest dzierganie. W pewnym momencie wpadły na to, jak mogą połączyć przyjemne z użytecznym. W ten sposób powstała akcja „Zrób szalik, czapkę dla potrzebującego”.
Iwona razem z Barbarą wpadły na pomysł dziergania w ramach pomocy innym po przeczytaniu artykułu w gazecie.
– “Czytałam kiedyś artykuł o takiej akcji w Kielcach. Jedna pani robiła wtedy czapki i szaliki dla osób bezdomnych. Zawsze swoim rękodziełem obdarowywałam rodzinę i znajomych, pomyślałam dlaczego nie pójść o krok dalej? Przecież w Lublinie też są takie osoby. Zadzwoniłam do Basi i jeszcze jednej koleżanki i zapytałam się, czy mi pomogą” – opowiada Iwona Trofimienko.
Dla obu kobiet robienie na drutach to pasja. Traktują to zajęcie jako świetny sposób na odstresowanie się po pracy. Ich akcja zaczęła się dosyć spontanicznie. Zaczęły robić szaliki i czapki, z nadwyżek włóczki.
Najpierw przekazały to, co zrobiły lubelskiemu Caritasowi. W kolejnym roku akcja dziergania z Lublina zyskała dużą popularność. Codziennie do biura Iwony przychodził kurier z dużymi paczkami zawierającymi gotowe komplety lub wełnę do wydziergania. Sytuacja wyglądała podobnie u Barbary – w jej domu znajdowało się wiele gotowych rzeczy lub włóczek, z których wykonywane były ciepłe zestawy.
– “Paczki przychodziły z całej Polski, dołączały panie z kół gospodyń wiejskich, każdy kto potrafił dziergać. Ale także ci, którzy takiego talentu nie mieli, pomagali. Kupowali wełnę, a my z nich robiłyśmy ciepłe komplety. W przedszkolach w całej Polsce dzieci przynosiły kolorowe motki włóczki, a my je przerabiałyśmy. Nie spodziewałyśmy się takiego odzewu” – zaznacza pani Iwona.
Kilometry włóczki
Panie nie są w stanie dokładnie policzyć ilości kilogramów wełny ani długości materiału wykorzystanych do produkcji czapek i szalików od początku akcji. Robią je na drutach nieprzerwanie od 2017 roku, nawet pandemia koronawirusa nie zahamowała ich działania.
– “Próbowałyśmy to obliczyć w 2020 roku, kiedy w Polsce szalał Covid-19. Wtedy do lubelskiego Caritasu przekazałyśmy 540 kompletów, 130 czapek i 120 elementów odzieży dziecięcej. Łącznie to było 1330 sztuk czapek, szalików, rękawiczek i skarpet. To ponad tysiąc kilometrów włóczki“ – opowiada Barbara Fatyga.
– “W dzisiejszych czasach, gdy jesteśmy zabiegani, najłatwiej jest pójść do sklepu i kupić gotową czapkę i szalik w sklepie. Jednak robiąc ją własnoręcznie poświęcamy czas i serce. To tak jakbyśmy spędzali ten czas z tą osobą. Widząc później radość ludzi, którzy dostają takie rzeczy jest bezcenna“ – mówią obie.
Źródło: dziennikwschodni.pl