Zapewniają pracę Ukrainkom i łączą to z ideą upcyklingu

W pracowni Koty na Płoty odbywa się kurs projektowania i szycia dla uchodźczyń z Ukrainy. Kobiety uczą się szyć i polepszają swoją znajomość języka polskiego. Spółdzielnia, która organizuje kurs łączy idee pomocy potrzebującym kobietom z upcyklingiem.

Kurs projektowania i szycia dla uchodźczyń z Ukrainy odbywa się w pracowni Koty na Płoty. Prowadzi go Karola Dwórznik ze Spółdzielni Socjalnej Zeroban. Spółdzielnia zatrudnia krawcowe, którym ciężko jest znaleźć pracę na normalnym rynku. Wprowadza w życie upcykling – daje nowe życie materiałom takim jak banery PCV, pasy transportowe, ubrania robocze.

“Idea jest taka, by je aktywizować zawodowo i popchnąć do samodzielności. U nas nie zarabia się kokosów, płacimy najniższą krajową, więc chodzi o to, by nasze dziewczyny nabrały umiejętności, pewności siebie oraz wiatru w żagle i z tym bagażem poszukały sobie lepiej płatnej pracy” – zaznacza Karola.

Założycielki spółdzielni od początku postawiły na upcykling.

“Mamy kryzys klimatyczny, coraz więcej pojawia się działań upcyklingowych, recyklingowych. Inflacja sprawia, że mniej będziemy kupować, więcej naprawiać. I stawiać na jakość, nie ilość. Zawody rzemieślnicze zaczną wracać. Krawcowe będą potrzebne” – podkreśla kobieta.

W spółdzielni pracę znalazła m.in Żenia – Ukrainka, która uciekła przed wojną ze swojego kraju.

“We Lwowie na dworcu podszedł nas jakiś człowiek i spytał, kto jedzie na Przemyśl, bo on może wziąć do samochodu trzy osoby. Bezpłatnie. Zgłosiłyśmy się. Dobry człowiek. Dowiózł nas do granicy, dalej drogę prowadziła jego żona, on jako mężczyzna musiał zostać w Ukrainie. Przyjechałyśmy z nią prosto do punktu pomocy humanitarnej w Przemyślu. Wielka hala, mnóstwo ludzi, zamieszanie, gwar. Starszą córkę brzuch zaczął boleć ze stresu, nie miała apetytu, choć traktowano nas tam dobrze. Ale Przemyśl był tylko przystankiem, bo chciałyśmy dotrzeć do Gdańska. Tu, pod Żukowem mieszka moja najstarsza córka, Jarosława. Pomaga jednemu Polakowi z dwójką dzieci, żona go zostawiła. Jarosława wyjechała z Ukrainy cztery lata temu. Gdy wybuchła wojna, zamartwiała się o nas, bardzo namawiała na wyjazd. Spakowałyśmy więc dokumenty, trochę ubrań. Niedużo” – mówi.

Teraz już zaklimatyzowała się w Polsce. Cieszy się, że ma pracę i, że mogła nauczyć się szyć. To pomoże jej ustabilizować sytuację.

Źródło: publicystyka.ngo.pl

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnie artykuły