Polak Paweł Durakiewicz dokonał niezwykłego wyczynu, który przyniósł mu wpis do Księgi Rekordów Guinnessa. 46-latek przebiegł maraton — ponad 42 kilometry — po zamarzniętym jeziorze, i to całkowicie boso. Wysiłek, jakiego wymagało to przedsięwzięcie, najlepiej oddają zdjęcia jego stóp wykonane tuż po ukończeniu biegu.
Durakiewicz już wcześniej zapisał się na kartach rekordów. Przebył boso 3410 km przez Hiszpanię i Portugalię, ustanowił rekord w najszybszym bosym przebiegnięciu triatlonu olimpijskiego, a także najszybciej pokonał półmaraton po lodzie bez obuwia.
Sam sportowiec przyznaje, że realizacja tego marzenia nie była łatwa.
„To nie było łatwe. Ale zawarłem z sobą umowę: zrobię to – bez względu na wszystko. Wierzyłem, że ograniczenia są tylko w mojej głowie. Odzyskałem zaufanie do siebie – po wielu latach życia w uzależnieniu. Dziś wiem, że sukces rodzi się z ciężkiej pracy, determinacji i zrozumienia, że ten gadający umysł… to nie ja. Umysł to tylko narzędzie” – podkreśla.
Paweł Durakiewicz zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcie swoich stóp po ukończeniu maratonu na lodzie. Widok był szokujący — zakrwawiony ręcznik i krew sącząca się z palców robiły ogromne wrażenie. Jak jednak poinformował sam biegacz, obrażenia ograniczyły się głównie do palców, które wymagały pomocy medycznej. Ku jego zaskoczeniu, nie doszło do odmrożeń, a reszta stóp pozostała praktycznie w nienaruszonym stanie.
“Ten rekord dedykuję osobom, które wychodzą z uzależnienia. Wiem, jak cholernie trudna to droga. Dedykuję go również dzieciom, którym przyszło żyć w bardzo trudnym świecie – i jednocześnie proszę Was o wsparcie Fundacji Diamond Soul, której jestem częścią. Fundacja organizuje m.in. bezpłatne obozy dla dzieci z domów dziecka” – mówi.
Tym samym Durakiewicz udowadnia, że prawdziwe granice istnieją tylko w naszej głowie, a każdy z nas ma w sobie potencjał do odkrycia wielkości.
Źródło: fakt.pl