Przeszedł innowacyjną operację serca. To szansa dla wielu pacjentów

Jan Szajda ma 83 lata i jest pierwszym pacjentem, któremu w Lublinie zoperowano serce w innowacyjny sposób. Przeszedł zabieg bez usypiania i bez rozcinania klatki piersiowej. Trzy dni później mężczyzna mógł już wrócić do domu.

Jan Szajda cierpiał na niewydolność serca. Objawami są duszności, trudności z poruszaniem się czy obrzęk kończyn.

“Niewydolność serca jest plagą naszych czasów. Nauczyliśmy się świetnie leczyć zawały, ale w szpitalach pojawia się coraz więcej pacjentów z niewydolnością serca. Dlatego bardzo ważną rzeczą jest ocena stanu zastawek, szczególnie mitralnej oraz trójdzielnej” – mówi dr Piotr Waciński, szef Klinicznego Oddziału Kardiologii Inwazyjnej SPSK 4 w Lublinie.

Właśnie to schorzenie utrudniało życie Jana Szajdy.

“Problem z sercem pojawił się u mnie kilkanaście lat temu. Była duszność i szybkie męczenie się. Nie więcej jak 80 metrów mogłem przejść i musiałem siadać więc był to, jak to nazywałem spacer od ławeczki do ławeczki, bo inaczej nie dałoby rady” – podkreśla. – “Ale niedawno mój lekarz wiodący podpowiedział, żeby się  zwrócić tutaj i zapytać, czy można coś jeszcze dla mnie zrobić. Powiedział, że kiedyś jak zaczynałem się leczyć to nic nie można było, ale teraz to już można.”

To właśnie w szpitalu przy ul. Jarczewskiego wykonano pierwszą w tym rejonie operację na naprawę niedomykalności zastawki trójdzielnej za pomocą systemu Triclip.

To bardzo nowatorska metoda stosowana przez kilka ośrodków w Polsce i niewiele ośrodków na świecie. Oparta jest na systemie, który przypomina troszeczkę żabkę do zaczepiania firanek. Nakłuwamy żyłę udową w pachwinie,  przedostajemy się do prawego przedsionka, wprowadzamy urządzenie do prawej komory, zamykamy płatki zastawki powodując, że ilość cofającej się krwi jest znacznie mniejsza. Powoduje to zmniejszenie objawów dolegliwych niewydolności serca – opowiada dr. Andrzej Madejczyk.

Do zabiegu zapraszane są szczególnie osoby starsze. Może on naprawdę poprawić jakość ich życia.

“Dla mnie to jest rewelacja niesamowita. Od razu po zakończeniu zabiegu poczułem wyraźną poprawę, takie jak gdyby wyrównanie pracy serca. Lepsze jest też samopoczucie. I mogę już te 200-300 metrów pokonać bez odpoczynku. Teraz jeszcze pożyję” – zaznacza Jan Szajda.

Źródło: dziennikwschodni.pl

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnie artykuły