Mateusz Waligóra niedawno osiągnął jeden ze swoich największych celów – udało mu się samotnie dotrzeć do bieguna południowego. Jednak nadal jest głodny wyzwań, dlatego planuje już kolejną wyprawę.
Mateusz Waligóra wrócił ze swojej wyprawy na biegun południowy w styczniu. Jako czwarty Polak w historii dotarł tam sam, bez żadnej pomocy z zewnątrz. W rozmowie z rmf24.pl przyznaje, że nadal odczuwa tego skutki.
“Takie wyprawy zawsze są bardzo mocno eksploatujące dla organizmu. Przy obciążeniach, które musimy ciągnąć za sobą na wyprawie polarnej, sięgających 130 kilogramów na saniach, w kość bardzo mocno dostaje kręgosłup. Nadal zmagam się z tymi bólami kręgosłupa, więc wydaje mi się, że to jeszcze trochę potrwa. A kiedy dojdę do siebie psychicznie po takiej przygodzie, jaką było dojście do bieguna południowego? Tego nie wiem” – mówi.
Mężczyzna nadal nie może uwierzyć w to, że faktycznie tego dokonał.
“Jest na tyle nierealne, że cały czas nie dociera do mnie, że ja rzeczywiście fizycznie tam byłem. Że fizycznie przeszedłem 1200 kilometrów i miałem z tego ogromną frajdę. Wierzę, że taki moment, gdy to do mnie dotrze, w końcu nastąpi, ale kiedy? Tego nie wiem” – opowiada. – “Będąc tam, rzeczywiście były takie momenty, kiedy czułem, że jestem tym chłopcem z moich wyobrażeń, który jak idole z dzieciństwa wędruje po tym kontynencie, a być może przy odrobinie szczęścia uda mu się też dotrzeć do samego bieguna południowego, więc było to dla mnie spełnienie ogromnego i bardzo długo wizualizowanego marzenia.”
Choć to było niesamowite doświadczenie, po którym nadal nie może dojść do siebie, to Mateusz Waligóra planuje już kolejne wyprawy.
“Jestem marzycielem, takim dzieciakiem, który nigdy nie dorósł i mam to szczęście, że mogę te swoje marzenia z dzieciństwa realizować. Wydaje mi się, że w kolejnych latach droga powiedzie mnie w góry wysokie – w tym ten Everest, o którym już dziś wspomniałem.” – zaznacza.
Źródło: rmf24.pl